Często długo wyczekujemy na ten moment i on w końcu nadchodzi… Nareszcie zostajemy właścicielem wymarzonego mieszkania. Wydaje się wtedy, że brakuje tylko chwili, aby designerskie aranżacje wnętrz z kolorowych czasopism, o których wcześniej śniliśmy, nabrały realnego kształtu. Zobaczmy jednak, czy rzeczywistość jest taka kolorowa i prosta.
Widzę pustkę
Kupując nowe mieszkanie od dewelopera spotkamy się zazwyczaj z dwoma opcjami – wykończenie „pod klucz” lub stan deweloperski. Ta pierwsza proponowana jest w różnych standardach, w zależności od oferty sprzedawcy. Z jednej strony jej wybór pomoże nam zaoszczędzić wiele nerwów i czasu, które stracilibyśmy na urządzanie. Z drugiej jednak strony – jeżeli chcemy, aby nasze mieszkanie było wyjątkowe i nie wyglądało podobnie, jak u sąsiada, warto włożyć trochę trudu i zacząć wszystko od zera – czyli od surowego stanu deweloperskiego.
Uwaga, na początku możemy czuć się nieco zagubieni. Bowiem po wejściu do pomieszczeń zobaczymy jedynie… pustkę – „gołe” ściany i przestrzeń wymagającą rozplanowania. I właśnie od rozplanowania powinniśmy zacząć. Używając specjalnych programów do aranżacji wnętrz, będziemy w stanie zwizualizować naszą designerską koncepcję. Najtrudniejszą kwestią zapewne okaże się pomieszczenie wszystkich „aranżacyjnych marzeń” w budżecie. Czy iść zatem na kompromis?
Nie odpuszczaj
Pewnie nie raz usłyszymy od znajomych i rodziny – „po co ci to?”, „bez sensu wydziwiasz”, „odpuść sobie”. A tutaj właśnie trzeba być twardym i bronić własnych marzeń. Jeżeli jesteśmy pewni swoich wyborów – realizujmy je. Kiedy jednak budżet stanie nam na przeszkodzie, wybierzmy na początek główne elementy, bez których nie wyobrażamy sobie naszego domu. Mogą to być przykładowo: dębowy parkiet w jodełkę pokrywający całą powierzchnię podłóg, betonowe blaty czy sofa znanego projektanta.
– Często taki jeden oryginalny detal jest w stanie zadecydować o charakterze całego domu i dodać mu wyrazistości. Nie musimy od razu tworzyć kompletnej aranżacji, możemy to robić stopniowo. W dopasowaniu poszczególnych elementów pomogą nam specjalne aplikacje oparte na wirtualnej rzeczywistości, dzięki którym zwizualizujemy konkretny model, np. fotela, dokładnie w miejscu, w którym miałby stanąć.– opowiada Katarzyna Jakubowska z firmy SITS, producenta mebli w stylu skandynawskim. Za sprawą takich ułatwień możemy sobie pozwolić na odłożenie pewnych decyzji zakupowych na później…
Zmiany, zmiany, zmiany
I w sumie to nawet dobrze. Bo może się okazać po pewnym czasie, że te np. granatowe zasłony, o których wcześniej marzyliśmy, już kompletnie nie pasują do nowej wizji wnętrza. Zmiany to rzecz normalna i nie bójmy się ich również w mieszkaniu. Raz urządzone nie musi tak samo wyglądać przez 30 lat, to już nie te czasy…
Ze śmiałością wprowadzajmy nowe koncepcje, eksperymentujmy i działajmy zgodnie z własną wizją. Pamiętajmy, że to nasz dom i to my musimy się w nim czuć dobrze, nawet jeżeli będzie on wybuchową mieszanką wszystkich dostępnych stylów aranżacyjnych. A może przez przypadek odkryjemy nowy?