W Poznaniu odbyło się jedno z ważniejszych wydarzeń związanych z designem – arena Design. To tutaj już po raz drugi swoją ofertę na żywo pokazał sklep GOOD INSIDE. Jak wiadomo marka zajmuje się również renowacją mebli i to był temat wykładu na scenie głównej areny Design. W trakcie tych kilku minut Małgorzata Stasinowska próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie – czemu niechciane przez rodziców i dziadków a pokochane przez młode pokolenie? Meble lat 60. I 70.
Materiały udostępnione przez LOFT Kolasiński |
Co się zmieniło, że młodzi podejmują się renowacji i dlaczego przywracają starą modę na salony? Jak to w ogóle możliwe, że Ci młodzi chcą stare rzeczy, skoro ich rodzice nie przejawiają takiego zainteresowania? Czy to tylko moda czy nowe podejście do konsumpcjonizmu? Zacznijmy od boomu inwestycyjnego za czasów Gierka, który przyniósł znaczącą zmianę. Budowało się wówczas masowo. Choć własne M2 przestawało być nieosiągalnym luksusem, przydział mieszkań wciąż był odgórnie sterowany, a jakość wykonania budowanych naprędce bloków pozostawiała wiele do życzenia. Bloki z wielkiej płyty, miały stanowić szybką odpowiedź na potrzeby mieszkaniowe Polaków. Natomiast zmiana sytuacji mieszkaniowej, czyli dużej liczby ludzi posiadających swoje własne M, nie szła w parze z większym zainteresowaniem wzornictwem. W polskich domach wciąż dominowało tradycyjne wyposażenie. Typowy wystrój to m.in. meble na wysoki połysk, wzorzyste dywany, porcelana i kryształy - słynna ryba z Krosna. Prowadzone w latach 70. badania Instytutu Wzornictwa Przemysłowego wykazały znaczną rozbieżność między wyobrażeniami projektantów, a lubianym przez Polaków stylem życia. Wiele projektów ze względu na ograniczenia technologiczne nie weszło w życie, mimo iż projektanci tworzyli wówczas niezwykle odważnie. Oni patrzeli w stronę nowoczesności, natomiast typowy Kowalski miał trochę inny problem… był skazany na to, co było dostępne. Każdy mieszkał niemalże identycznie, a na pewno bardzo podobnie.
Sentymentalizm
Materiały udostępnione przez Pracownię Architektury BaumillerKossowska |
Mimo iż poziom życia wielu Polaków był mocno wyrównany to w tamtych realiach gospodarczych żyło się po prostu inaczej. Nie było czegoś takiego jak popyt i podaż a wszystko było sterowane przez politykę to dawało jedną, jedyną wartość, którą moi rodzice zawsze wspominali - czas wolny. Moje wspomnienia z dzieciństwa to gry i zabawy w domu, życie bardzo rodzinne. Dlatego też przedmioty z tamtego okresu wpływają na mnie bardzo sentymentalnie. I w sumie nie tylko na mnie, ale na całe młode pokolenie. Ani ja, ani młodsi ode mnie nie staliśmy w kolejkach za podstawowymi dobrami. Stali nasi rodzice. My mieliśmy świat coraz bardziej kolorowy, z gumami Donald albo Turbo, a nasi rodzice borykali się z brakiem zatrudnienia i generalnie złą sytuacją gospodarczą kraju po upadku systemu.
Dlatego dla mojego pokolenia i pokolenia młodszych, design z lat 70tych, 80tych i 90tych nie kojarzy się tak źle, jak dla naszych rodziców. Oni codziennie walczyli z trudną polską rzeczywistością, my po prostu dojrzewaliśmy w swoim świecie. Podczas targów, jak pokazujemy nasze fotele po renowacji często słyszę: „u nas w domu takie były”.
Świadomość
Pamiętam te czasy, kiedy nie było torebek jednorazówek, a moja mama chodziła z koszykiem wiklinowym na zakupy. Potem jednorazówek było zatrzęsienie. Taki negatywny efekt dostatku, rozwoju.
Materiały udostępnione przez markę Vzór |
Pokolenie moich rodziców i kilka pokoleń dalej musiało nauczyć się wyrzucania śmieci do śmietników/kontenerów, kiedyś śmieci wyrzucało się na pole, od niedawna uczymy się segregacji a młodzi? Młodzi, czyli pokolenie Z jest już tak wychowane, że raczej ich dziwi wyrzucanie śmieci do lasu. Oni już są wychowani po pierwsze w większej świadomości - że wyrzucanie odpadów do lasu jest złe, a po drugie, inaczej funkcjonują. Oni po prostu będą czekać, aż miejskie służby porządkowe przyjadą i wyczyszczą kontener jeśli jest pełen. Jak służby nie przyjadą to pewnie będą tego egzekwować. Ich świadomość o tym, że przyroda nie nadąża regenerować się tak szybko, jak jest eksploatowana jest większa niż jeszcze świadomość mojego pokolenia, dlatego nie wyrzucają odpadów do środowiska. Dla nich ratowanie każdego kawałka drewna ma większy sens niż dla większości osób z mojego pokolenia, a na pewno dla pokolenia Baby Boomers urodzonych w latach 46-64, czyli głównie naszych rodziców.
Jaki jest efekt tego sentymentalnego powrotu i większej świadomości? Przywracanie do życia starych przedmiotów. Ostatnio słyszałam nawet o powrocie komputerów Commodore. Ponoć są mocno w cenie. Jak to wpływa na wnętrza? Efektem mogą być realizacje z wykorzystaniem mebli po renowacji w klimacie PRL
Drugie życie…
Zdjęcie udostępnione przez Muzeum Czar PRL-u w Warszawie |
Zamiłowanie młodego pokolenia do wzornictwa z czasów PRL-u wzrosło do tego stopnia, że niektóre przedmioty zaprojektowane kilka dekad temu zostały ponownie wprowadzone do produkcji. Świetnym przykładem na to jest m.in. marka Vzór czy 366 Concept. Co więcej, wiele osób na własną rękę wyszykuje nieco zapomniane meble i na nowo pozwala im cieszyć nasze oko.
Najważniejsza jest idea ratowania tych wszystkich starych mebli, którą młode pokolenie absolutnie rozumie. Po pierwsze ze względu na sentyment, jaki darzymy tamte lata. Nam one nie kojarzą się tak źle, jak mają prawo kojarzyć się naszym rodzicom. Po drugie, ze względu na szacunek dla przyrody. I w tym wszystkim jeszcze coś. Młodzi chcą się wyróżniać, potrzebują wiedzieć, że to co robią ma znaczenie. I dlatego chcą mieszkać ciekawie, oryginalnie a w tym wszystkim mieć coś kultowego. I nawet jeśli to nowa moda czy typowy konsumpcjonizm - dopóty, dopóki ratuje się kawałek historii i starego drewna, ja nie mam nic przeciwko.